Gdy zew natury wzywa czyli o tym jak wyruszyć z psem na spacer.. w Polskę!
Praca na etat, czasem nawet dwie albo i więcej. Wszechobecny Internet w dzień i w nocy, rodzina i.. pies. Pies nie zwyczajny, bo wymagający choćby ze względu na swoją rasę. Czy da się znaleźć chwilę dla siebie kiedy urlop to za mało? Jak to wszystko połączyć?
Już w ten piątek w Warszawie odbędzie się spotkanie z jednym z najbardziej inspirujących do mikrowypraw polskich duetów psio ludzkich, który od tego roku bierzemy nieco pod nasze skrzydła. Dlaczego właśnie oni? Specjalnie dla Was krótki wywiad!
Apacz to pies o trudnym charakterze. W jego żyłach płynie prawdziwa krew pastucha. Odkąd pojawił się w życiu Małgosi wszystko, a nawet chyba już wszystkich, wywrócił do góry nogami..
Jestem mu wdzięczna za to, że w sposób nieświadomy odmienił moje życie. Za jego sprawą postawiłam wszystko na jedną kartę i porzuciłam pracę w biurze. Ale wbrew panującej modzie nie wyjechałam w Bieszczady 😉 Bardzo bałam się tej decyzji, bo nowy pomysł na życie nie był jeszcze dopracowany. Dopiero wrześniowe eskapady z Apaczem utrwaliły we mnie przekonanie, że chcę i potrzebuję zaangażować się zawodowo w psią tematykę. Założyłam firmę, która produkuje psie akcesoria i rozpoczęłam naukę przygotowującą mnie do profesji psiego behawiorysty.
Pierwsza mikrowyprawa. Wielkie planowanie i świadoma decyzja czy raczej spontaniczna przygoda pełna niewiadomych? Jak to się u Was zaczęło?
Bardzo często działam według trybu „na wariata” 😉 Nagle dopada mnie jakaś myśl, jakiś pomysł nie daje mi spokoju i pod wpływem impulsu natychmiast wprowadzam go w życie. Nie oznacza to jednak, że nasze wyprawy pozbawione są przygotowań. Ogromną wagę przywiązuję do bezpieczeństwa – i swojego i Apacza. Bez rozsądnego przemyślenia przebiegu całej wycieczki można założyć, że z dużym prawdopodobieństwem zakończy się ona porażką – na przykład powrotem z nogą w gipsie, jak w trakcie mojej wyprawy w zeszłym roku
Dla psa, który potrzebuje dużo uwagi spacer to pestka. W naszej ekipie również jest borderka – pełna energii suczka Shelby. Podczas ostatniej babskiej wyprawy w góry okazało się, że kiedy nam się kończą siły ona dopiero włącza drugi bieg.. Kto pierwszy u Was zarządzał przerwę? 😉
Oczywiście ja Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że częściej się zatrzymywałam z powodu nieprawdopodobnych okoliczności przyrody, które chciałam kontemplować, niż z powodu zmęczenia. Ale zdarzały się również momenty, w których walczyłam z własnymi słabościami. Tak było w trakcie naszej pieszej wyprawy, kiedy zarzuciłam sobie na plecy 35 kilogramów bagażu, a po przejściu 120 km byłam bardzo zdziwiona, że obwód mojej kostki powiększył się nieomal dwukrotnie. Mimo wszystko starałam się zaklinać rzeczywistość i iść dalej, zwłaszcza gdy spoglądałam na Apacza, który zdawał się mówić „To co? Przebiegniemy się?”
Drugi dzień. Wstajesz rano, zakwasy boleśnie dają Ci się we znaki, Twój pies stoi zwarty i gotowy do trasy. Już wiesz, że ten urlop to strzał w dziesiątkę, że wynagradzasz mu właśnie wszystkie Twoje pracujące dni.
Kiedy o jednej z moich wypraw stało się głośno za sprawą materiału w TV, spotkałam się z komentarzami sugerującymi, że wykorzystuję i zamęczam Apacza. Tymczasem po dziś dzień jestem pewna, że wszystkie nasze wypady, były najszczęśliwszymi momentami w Jego i naszym wspólnym życiu. Początkowo byłam zaskoczona, że pies, który w domowym, miejskim środowisku potrafi być problematyczny, funkcjonuje bez zarzutu jako kompan w podróży. Szczerze mówiąc, to byłam i jestem wzruszona, ja kobieta lat 34 !!!, na wspomnienie chwil, w których jechałam przez jakieś totalnie odludne dzikie pole, a mój pies po prostu biegł u mego boku. Taki ckliwy, banalny obrazek, a mimo wszystko w tamtej chwili wiedziałam, że niczego więcej do poczucia bycia spełnioną nie potrzebuję. Myślę, że czasami trzeba pozbawić się różnych codziennych rozpraszaczy, by docenić więź, która łączy nas z naszym psem.
A potem natychmiastowy powrót do rzeczywistości. Jak z fantastycznej mikrowyprawy wrócić prosto za biurko?
Powrót wbrew pozorom nie jest aż tak bardzo bolesny. Po tylu dniach spania w hamaku z psem na twarzy, kąpania się w garnuszku wody i napotykanych strumykach, straszenia przypadkowo napotkanych grzybiarzy swoim dzikim obliczem, dobrze jest wrócić do domu i poświęcić 2 godziny na rozczesanie wszystkich kołtunów na głowie 😉 Chcę w swoim życiu zachować balans, by znaleźć w nim przestrzeń i na noc w namiocie w górach przy -28 stopniach i na pracę. Biurko brzmi dla mnie złowieszczo, dlatego wszystkie zadania dotyczące funkcjonowania mojej firmy załatwiam na kanapie, obłożona psami
No i na koniec najważniejsze pytanie. Czy warto rzucić wszystko i oderwać się na chwilę i dlaczego?
Znam wielu ludzi, którzy żyjąc w kieracie, czują się dobrze. Nie potrzebują niczego zmieniać, z obawy przed utraceniem tego, co tej pory wypracowali. Mają inne priorytety od moich i ja tego ani nie krytykuję, ani nie oceniam. Każdy szuka szczęścia gdzie indziej. Ja natomiast znalazłam je na moich wyprawach z Apaczem, we wspólnym nasłuchiwaniu odgłosów nocnego lasu, we wzajemnym grzaniu się w śpiworze w mroźną noc w górach i w tym ckliwym obrazku, na których jadę na rowerze, a mój pies biegnie u mojego boku i już wiemy, że to wystarczy.
Jeśli chcecie dowiedzieć się jak znaleźć czas na taką mikrowyprawę z psem nie rujnując przy tym budżetu, pracy i rodzinnego życia koniecznie wpadnijcie w piątek o 19:00 do strefy warsztatowej Ekologika na bezpłatne spotkanie z Gosią i Apaczem!
Więcej informacji o wydarzeniu znajdziecie tutaj.